spojrzeć za siebie. Nie wrócić nigdy do tamtej fabryki szczyny. Do małych spraw. Pragnienie, żeby... I to już właśnie było, się odbyło, i szlus, i teraz koniec. Koniec Nowego Jorku, koniec spadania gwiazd, bo wracam. Małą ścieżką. <br>Coś jeszcze wiem. Będą już tylko małe ścieżki. Nic w tym zabawnego, że wracam między ludzi, których już nie miałam oglądać. Nie chciałam oglądać. Ale dalej się plątali, nawet po Manhattanie, od razu, kosmita Carlos w srebrze, ten mój idiotyczny i chyba cudem napotkany na Szóstej Alei Anglik, który nie wiem nawet, co tu robi. Wczoraj zjawił się znowu, i w samą porę, ale