której był pozbawiony zgorzkniały felczer, troskliwość, rzecz w trudnych czasach niezwykłą. Kiedy przyjeżdżała pod koniec tygodnia, cisnęli się do niej nawet tacy, których nic nie bolało, aby tylko usłyszeć parę dobrych słów.<br>Jaśka wyregulowała płomień pod paleniskiem i sprawdziła na termometrze temperaturę kotła. Zawsze się obawiała, że coś przegapi i wrzątek rozsadzi kocioł, co oczywiście było niemożliwe, pokrywa natychmiast podskakiwała, gdy nagromadziło się zbyt dużo pary w kotle. W czasie porannej przerwy obdzieliła chętnych, którzy przyszli z kubkami, a teraz przygotowywała kipiatok na przerwę południową. Mniej więcej o tej porze zaczynał się ból głowy. Drzwi szopy trzymała stale otwarte, ale niewiele