jakby z kimś rozmawiał. I nagle zaczął się radzić "towarzysza" wspinaczki, jaką wybrać drogę, gdzie wbić hak? Po chwili już kojarzył, że jest sam i może polegać tylko na sobie. Ale po paru minutach - to samo. Mało tego - wiedział, że sytuacja zaraz się powtórzy. "Głupku, opanuj się, przecież jesteś sam!" - wrzeszczał. Partner nie miał postaci, nie widział go, ale czuł jego fizyczną obecność, chociaż cały dialog rozgrywał się w myślach Wielickiego. A kiedy dotarł wreszcie do grani i rozbił namiot, zaparzył herbatę i rozlał napój do... dwóch kubków.<br>Jak to tłumaczy? Istotą alpinizmu jest partnerstwo, może dlatego szukał w ścianie pomocy