kilometrów, a w srebrnych włosach wyglądała jak w koronie. Miała nadciśnienie, ale umiarkowane. Płaciła za moje mieszkanie, kupowała mi ubrania. Segałowicz rysował śnieżne pejzaże, renifery, konie i ptaki, nigdy ludzi. Śnieg u niego zawsze przesiąknięty był złotem, wysokokaratowym, krwawym. Karmił na balkonie gołębie, które znał po imieniu. Miał zawał i wrzody żołądka, przestał szyć, pracował jako ekspedytor w mleczarni. Oboje mi pomagali. Starszy syn nie chciał się uczyć, poszedł do wojska. Chciał do Afganistanu, ale go nie wzięli. Młodszy zdawał w Moskwie na medycynę. Nie rozumiał niektórych pytań po rosyjsku, poprosił, żeby mu wyjaśnili, to powiedzieli, że jeśli nie rozumie po rosyjsku