nie troszczył się o jej losy aż do następnego startu i rzucał ją jak gdyby w ramiona mechaników. Teraz przychodziła na nich kolej, ich hymn, ich wysiłek, ich ochocza, a jakże odpowiedzialna służba. Bo nie tylko trzeba było jak najszybciej uzupełnić amunicję, napełnić zbiorniki benzyny, oliwy, glikolu, wymienić butle tlenowe, wsadzić nowe akumulatory, nasycić prądem elektrycznym przyrządy pokładowe - to jeszcze nie wszystko: skomplikowany zwierz mógł być chory. Przed chwilą wykonał w powietrzu straszliwe wolty, w karkołomnym wysiłku wyprężał swe stalowe mięśnie - może się oberwał? Miewał, jak ludzie, swe ukryte choroby, zdradzieckie, niebezpieczne, gorsze niż otwarte rany zadane pociskami wroga.<br><br>Więc mechanik