techników, związawszy się liną, polazło po zewnętrznym dźwigarze. Pozostali, milcząc, przyglądali się postępom ich wspinaczki.<br>"Kondor", statek dokładnie tej samej klasy co "Niezwyciężony", o kilka zaledwie lat wcześniej opuścił stocznię i nie można było odróżnić ich sylwetek. Ludzie milczeli. Chociaż właściwie nie mówiono o tym nigdy, woleliby chyba ujrzeć roztrzaskane wskutek wypadku - bodaj i eksplozji reaktora - szczątki. To, że stał tutaj, wkopany w piasek pustyni, martwo przechylony na jedną stronę, jakby grunt poddał się pod ciśnieniem podpór rufowych, tak otoczony chaosem przedmiotów i kości ludzkich, a równocześnie tak z pozoru nietknięty, ogłuszyło wszystkich. Wspinający się dosięgli osobowej klapy, uchylili ją bez