się przecisnąć przez spierzchnięte gardło. - Wczoraj było u nas przyjęcie, które się przeciągnęło do rana...<br>- Gdzie jest Inge? - przerwał mu Mock.<br>- W atelier - odpowiedział Erwin. - Pracuje...<br>Mock pomyślał o swoim pustym mieszkaniu, bez Sophie, Adalberta i Marty, którzy wyjechali do rodziny pod Strzegom, nawet bez psa Argosa, którego ze sobą wspaniałomyślnie wzięli, by pan radca nie miał kłopotu. Mock wyobraził sobie jutrzejszą kolację wigilijną - oto siedzi sam u szczytu wielkiego stołu i kroi plastry pieczonej gęsi, oto zapala świeczki na choince, oto pijany kolęduje tak głośno, aż doktor Fritz Patschkowsky z góry wali laską w podłogę, oto z butelką wódki wpatrzony