Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
zdumieniu. Skąd właśnie tut aj tyle radosnej młodości?
Mrawiński przygląda się nam z mądrą litością, ona zaś podaje mi uśmiech i kitel.
Nie jest ładna, ale przyszła wprost z Botticellego, wyszła z piany morskiej.
Dopiero plącząc się w rękawach białego kitla dostrzegam swój błąd, głupie przeoczenie.
Cały ów wiosenny urok wspiera się i porusza na krzywych, krótkich nogach, por ośniętych rudym włosem.
Dziewczyna dostrzega kierunek mego spojrzenia.
Nic ją to nie obchodzi.
Czeka na dyspozycje.
- Siostro Anno - mówi Mrawiński - proszę panu adiunktowi pokazać pacjentów z sali 9 i 12. Proszę tylko: żadnych rozmów ani komentarzy. - Tak jest, panie profesorze.
Po dwóch
zdumieniu. Skąd właśnie tut aj tyle radosnej młodości?<br>Mrawiński przygląda się nam z mądrą litością, ona zaś podaje mi uśmiech i kitel.<br>Nie jest ładna, ale przyszła wprost z Botticellego, wyszła z piany morskiej.<br>Dopiero plącząc się w rękawach białego kitla dostrzegam swój błąd, głupie przeoczenie.<br>Cały ów wiosenny urok wspiera się i porusza na krzywych, krótkich nogach, por ośniętych rudym włosem.<br>Dziewczyna dostrzega kierunek mego spojrzenia.<br>Nic ją to nie obchodzi.<br>Czeka na dyspozycje.<br>- Siostro Anno - mówi Mrawiński - proszę panu adiunktowi pokazać pacjentów z sali 9 i 12. Proszę tylko: żadnych rozmów ani komentarzy. - Tak jest, panie profesorze.<br>Po dwóch
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego