Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
chociaż Zygmunt wypowiedział te słowa spokojnym, pozornie obojętnym tonem.
- Witek walczy gdzieś pod Toruniem, nie mam od niego wiadomości.
- O ile dobrze wiem, to wielu naszych żołnierzy dostało się do niewoli.
Zmarszczyła brwi. Ogarnęła ją niepewność i rozgoryczenie. Nagle zatęskniła za Witkiem. Wydało ci się, że w oczach Zygmunta dostrzegłaś współczucie.
- Miałem nadzieję - powiedział cicho - że pani jest już gdzieś w Genewie lub Paryżu z zespołem Eduarda.
Mówił to bez ironii, spoglądając głęboko w oczy.
- Miałam wyjechać, ale teraz to już chyba za późno?
- Chyba tak - skinął głową i wskazując na mnie, dodał: - A wszystko to jego wina. Inaczej by było
chociaż Zygmunt wypowiedział te słowa spokojnym, pozornie obojętnym tonem.<br>- Witek walczy gdzieś pod Toruniem, nie mam od niego wiadomości.<br>- O ile dobrze wiem, to wielu naszych żołnierzy dostało się do niewoli.<br> Zmarszczyła brwi. Ogarnęła ją niepewność i rozgoryczenie. Nagle zatęskniła za Witkiem. Wydało ci się, że w oczach Zygmunta dostrzegłaś współczucie.<br> - Miałem nadzieję - powiedział cicho - że pani jest już gdzieś w Genewie lub Paryżu z zespołem Eduarda.<br> Mówił to bez ironii, spoglądając głęboko w oczy.<br> - Miałam wyjechać, ale teraz to już chyba za późno?<br> - Chyba tak - skinął głową i wskazując na mnie, dodał: - A wszystko to jego wina. Inaczej by było
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego