ziemię, rośnie, mężnieje. Woda pchana w górę przez korzenie tętni w żyłach drzewa, słońce karmi swym blaskiem jego liście. Lecz zmarnieje to drzewo, jeśli zabraknie człowieka. Bo skąd ma wziąć siły, skąd prężność, skąd pęd, co każe mu strzelać ku niebu?<br>Oto człowiek - rodzi się, dojrzewa, starzeje. Umiera, a jego współmałżonek kaleczy sobie skórę, jakby i jego przebił kolec Róży. Synowie i córki golą włosy. Cztery dni trup leży na marach, staruchy namaszczają ciało wonnymi wywarami. Potem zakopują zmarłego. W niektórych rodach przebija mu się oczy osinowymi zatyczkami, na południu odrąbuje głowę i kładzie między nogi, by człek, raz skonawszy, nie