w epoce, w której rozpada się dokładnie połowa wszystkich zawieranych małżeństw. Ja sama z bólem obserwowałam przykre perypetie rozwodowe dwóch swoich sióstr, dwóch bliskich przyjaciółek i całej armii dalszych znajomych. Ludzie się pobierają, następnie przechodzą przez piekło, by się rozejść, a koszmar z reguły rozgrywa się na oczach i przy współudziale <orig>niezasługujących</> na to dzieci.<br>Śledziłam również inne przypadki (z małżeństwem moich rodziców na czele, niestety), gdzie kobiety tkwiły w nieudanych związkach z niekochanymi partnerami, bo przerażała je alternatywa, jaką jest samodzielność. Wychowywano mnie w poszanowaniu instytucji małżeństwa, jednak jego sielankowy obraz mocno wyblakł po tym, co miałam okazję obserwować wokół