Elżbieta z lekkim niesmakiem. - Usłyszałam go i obejrzałam się, możliwe, że się trochę cofnęłam i dlatego pchnął mnie bokiem. Błotnikiem albo zderzakiem, nie wiem. Aha, jeszcze tu mnie coś boli... Zaraz, kapelusz...!<br>Podniosłam kapelusz i znalazłam w zaroślach jej torebkę i torbę na zakupy.<br>- Oczywiście, znów czerwone! - powiedziała Zosia ze wstrętem, oglądając się na kapelusz. - Znienawidzę ten kolor!... Powinnyśmy były wczoraj przewidzieć... Zostaw to świństwo!<br>- Wykluczone! - zaprotestowała Elżbieta z niezwykłą, jak na nią, gwałtownością. - Mało, że mam siniaki, to jeszcze mam stracić kapelusz?<br>W godzinę później, kiedy wróciła Alicja, Elżbieta siedziała na kanapie, już opatrzona, obandażowana, oklejona plastrami, z okładem na