i przywarłem ustami do jej warg. Nie broniła się, nie stawiała oporu, ale nie oddawała mi pocałunków. Miała wargi chłodne i bezwładne, jak gdyby nieżywe. Nagle poczułem na dłoni ciepłą kroplę. Myśl o tym, że Kazia płacze, otrzeźwiła mnie. Zerwałem się i zapaliłem świecę. To, co zobaczyłem, zrobiło na mnie wstrząsające wrażerue. Uroiłem sobie, że pomiędzy mną i Kazią powstała więź wzajemnych uczuć, wzajemnych pragnień. A tymczasem Kazia leżała z wyrazem rozpaczy na twarzy, z oczu jej niepowstrzymanym strumieniem spływały łzy. Poduszka była mokra. Wolałbym, żeby Kazia gniewała się, krzyczała, szamotała się ze mną. Wszystko byłoby lepsze niż ten milczący, niemy