i ruszyła w odwiedziny. Nikt nie otwarł jej drzwi, choć słyszała przez drzwi płacz dziecka. Domyśliła się, że zięć jest w mieszkaniu i kazał Agnie udawać, że nikogo nie ma w domu. Marczakowa przychodziła do wieczora jeszcze trzy razy, pukała, dzwoniła, lecz bez skutku.<br><q>- Nie chciałam wzywać policji, bo to wstyd. Wróciłam do domu i wymyśliłam, że trzeba jakoś dziewczynę ściągnąć z powrotem. Napisałam, żeśmy dostali wielki spadek i trzeba go podzielić. Dzięki temu zobaczyłam córkę zaraz następnego dnia.</><br>Rycho dał się skusić.<br><q>- Głupi byłem, każdy traci głowę, gdy mu obiecać grubą forsę</> - przyznaje. <q>- Zrobiły mnie chamy w bambuko...</><br>Przyjechał z