wpadł na czterech agentów FBI, którzy mieli się tu zająć "analizą kontrwywiadowczą". To było właśnie owo "zewnętrzne śledztwo". Moore przydzielił im już pokoje (kończyła się nie wykorzystana przestrzeń na podpiętrze), a Hunt bez słowa podsygnował ich przydziały. Zajrzał potem do nich powtórnie. Obżerali się właśnie chińszczyzną w towarzystwie McFly'a. Chciał wybadać kierunki ich dochodzenia, ale jeden przez drugiego, z pełnymi ustami i przy bardzo szczerej mimice, jęli go zapewniać, że nic jeszcze nie wiedzą, że dopiero muszą się zapoznać z materiałami, że w ogóle długo to potrwa, że będą go na bieżąco informować, et cetera. Mało brakowało, a uwierzyłby im. <br>Kilkakrotnie