Więc rozsypują się szeroką ławą po kraju, rozpryskują na setki drapieżnych oddziałów wyprzedzających się wzajem, tracą kierunek, pustoszą Francję i Niemcy.<br>Pewnego majowego dnia, trzymający swoich w kupie Gottschalk i von Emich, uderzają jak taranem w sam środek sił Piotrowych. Nie bacząc na opór i wrzaski przechodzą po brzuchach gromady, wybijają się na czoło i szybkim pochodem odsadzają się o dobry dzień drogi. Głośno oświadczają, że nie myślą iść w ogonie i zjadać ostatki. Pierwsi wejdą wszędzie. Do bogatych nadreńskich miast, w całym świecie głośnych. Do Kolonji i Moguncji...<br>Sponiewierany, zgnębiony, Piotr Eremita siedzi na ziemi zasłaniając oczy dłońmi, aby nie słyszeć