jakby dwa grobowce, jeden mniejszy, na środku, a drugi większy, tuż przy tarasie. Za większym, w dole, znajdowało się bezpośrednie przejście do atelier. Mniejszy był w trakcie likwidacji, ziemia z niego uzupełniała wał biegnący wokół od strony ulicy, większy zaś był porośnięty niezwykle bujnym zielskiem, w którym na pierwszy plan wybijały się pokrzywy. Pomiędzy grobowcami leżała olbrzymia kupa schnących gałęzi, wyciętych z drzew i krzewów, porastających wał i przeszkadzających w jego podwyższaniu. Wszystko to razem było jedną z przyczyn, dla których Alicja, wbrew wewnętrznym, dość zrozumiałym oporom, zdecydowała się na zainstalowanie owej niskiej lampy, oświetlającej tylko kawałek tarasiku i pozwalającej ukryć w