nie wiadomo z czego. Jak fajnie! <br>- To idziemy. <br>- Okna trzeba pozamykać. <br>I właśnie wtedy - rozległo się łomotanie do drzwi. W jednej sekundzie zrozumiałam, że wszystko stracone. To ona! <br>Stoi w progu, jakby się bała wejść. Milczy. Wreszcie Jędrek wyjmuje jej z rąk walizkę i mówi łagodnie: <br><br>- Ewa, chodź. <br>A ona wybucha płaczem... że wysiadła na Zachodnim, że nie mogła tam jechać, że się boi, że wie, że jest okropna, że mnie przeprasza, że chce umrzeć... że...<br>- Cicho, nie płacz, no cicho... To dobrze, że wróciłaś... cicho, nie płacz, cicho... - mówi jak do dziecka. <br>O Bierdiajew! Wielki Bierdiajew! <br>Uspokoiła się wreszcie i