sumienia. Ale właśnie wówczas przypomniały o sobie moje dziwne anioły. <br>Pogwizdywałem sobie w naszym przedpokoju wyłożonym szarą, imitującą skórę, terakotą, czekając na taksówkę, która miała nas odwieźć na Okęcie. Zadowolony przemyśliwałem nad tym, jak sprawnie działa nasza rodzina, miałem na to nawet zdanie: moja rodzina to dobrze funkcjonująca fabryka. <br>Chciałem wychwalać swoje małżeństwo w aueroli spełnianego obowiązku, rzetelności, konserwatywnej wierności zasadom. Gdy myślałem, że to bardzo miło, iż udaje mi się nie zdradzać mojej Małgosi, ona zupełnie niespodzianie zagadnęła mnie:<br>- Wiesz co? Jakie to szczęście, że jesteśmy po ślubie kościelnym i nie musimy grzeszyć, nie musimy robić tego w atmosferze konspiracji