i tygodnie pomiędzy śniadaniem i obiadem, za niewidzialnymi barierami Bram mijało mnie okrutne uniwersum złudzeń, sen maszyny. Czego nie widzę, nie słyszę, nie czuję - to nie istnieje. W istocie bowiem po opuszczeniu danego świata przez ostatniego gracza, świat ten spłaszcza się w pamięci operacyjnej Allaha do suchej symulacji, której odpowiedni wycinek zostanie ponownie przełożony na język dźwięków, kolorów, zapachów, dopiero gdy znajdzie się ktoś, komu można by tę ułudę wstrzyknąć seriami impulsów przez <orig>wszczepkę</> do mózgu. Ci Murzyni nie śpiewaliby, gdybym ja nie słuchał. Słońce nie świeciłoby, gdyby nie było gracza, który czuje jego promienie. Solipsyzm stechnicyzowany; każdy z nas jest