prałacie nie tak sami żywiecie, jako powiedacie... - przyznaję, że i mnie się to zdarzało.<br>Skrajnie trudna rysa w nagrzanym wapieniu. Tkwiłem już kilka metrów nad partnerem, a był nim znakomity Tadeusz Piotrowski - słyszałem, jak dobrze radził: Wbij haki i wyjmij ławeczki! Ale ja chciałem przejść klasycznie, jeszcze metr, jeszcze dwa, wyczuwałem, że tam będzie łatwiej, widziałem świetny chwyt. Doskoczyłem do niego i już w momencie dotknięcia go wiedziałem, że przegrałem. Z chwytem w dłoni wylądowałem na półce o metr obok przyjaciela, na szczęście na nogi, ale pamiętam ten moment, gdy "obracało" mnie na plecy. Nie wiem - może sam zdołałem wprowadzić korektę