przypominać. <br>Wiadomo bowiem, że trudno na tym bożym świecie o bestię bardziej niewdzięczną niż polityk po wygranych wyborach. Na jedną czy dwie kadencje tworzyły się takie luźne przymierza lobbies o niesprzecznych ze sobą priorytetach, zdolne razem wywrzeć przemożną presję. W praktyce zawsze jednak konieczni okazywali się specjalnie dla tego celu wydelegowani przez <orig>kolobbystyczny</> komitet, półjawni nadzorcy-doradcy. Nie byli żadnymi szarymi eminencjami. W tych czasach, jak lubił Hunt powtarzać, nie było już szarych eminencji. Stanowili po prostu jeszcze jeden element nieogarnialnego żadnym słowem procesu.<br>Przeróżne lobbies - nafciarzy, ubezpieczycieli, filmowców, producentów samochodów, farmerów, intelektronistów, emerytów - istniały i działały od niepamiętnych czasów, stanowiąc