chleba, coraz częściej biadoliła, skarżąc się na bóle w krzyżach i powiadając, że z niej żadna gospodyni.<br> Udawałem, że nie słyszę jej narzekań.<br> <page nr=29><br> Ale gdy zaczęło się to powtarzać niemal przy każdym obiedzie, brałem ją za ramiona, okręcałem wokół siebie i spoglądając w jej przydymione oczy, powiadałem: - Co też mama wygaduje.<br> Dałby Bóg młódce takie gładkie ręce, taki szyk i świarność.<br> Uśmiechała się, przezywając mnie zbereźnikiem.<br> Ale po takiej rozmowie przynajmniej przez parę dni nie wspominała o ożenku.<br> Do najbliższego rozczyniania i wypieku chleba.<br> Starałem się więc jadać go coraz mniej, obywając się ziemniakami, kaszą i grochem.<br> Ale również i ja