Typ tekstu: Książka
Autor: Leśmian Bolesław
Tytuł: Poezje
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1920
na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.

I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi
na oślep skrwawione ich sokiem.<br><br>Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,<br>Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,<br>Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,<br>I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.<br><br>Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,<br>A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,<br>Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni<br>Owoce, przepojone wonią twego ciała.<br><br>I stały się maliny narzędziem pieszczoty<br>Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie<br>Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,<br>I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.<br><br>I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,<br>Żeś dotknęła mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego