mówi prof. Hołówka. - Ja posłałem swoje na religię także dlatego, że podczas mieszanego ślubu podpisałem zgodę na ich katolickie wychowanie. Problemy zaczęły się dosyć szybko. Któregoś dnia moja 7-letnia córka rzuciła mi się na szyję ze słowami: tatusiu, jaki ty jesteś dobry, że mnie nie zabiłeś. Myślałem, że się wygłupia, więc odpowiedziałem: Marysiu, a jaka ty jesteś dobra, że mnie nie zabiłaś. I wtedy okazało się, że sprawa jest poważna, bo katechetka opowiadała o rodzicach, którzy zabijają poczęte dzieci. Miałem dwa wyjścia, albo chodzić w niezasłużonej glorii dobrego człowieka, który nie zabił własnego dziecka, albo wytłumaczyć jej, że siostrze chodziło