i malutkie bębenki. Pchli targ na Porte<br>de Clignancour. Wojskowe kurtki, wojskowe spodnie, czarne okularki w<br>drucianych oprawkach. Kloszardzi, w metrze i na ulicach - mrowiska<br>typów ludzkich. Malarze na Place de Tertre i faceci, którzy przepędzili<br>Krzyśka, gdy któregoś razu stanął tam, by grać na saksofonie. Ze swoją<br>śmieszną, własnoręcznie wykonaną czapeczką, do której sam zawsze na<br>początku wrzucał kilka franków.<br> Tamtego razu nie zraził się, zmienił jedynie strefy naziemne z<br>powrotem na podziemne. Chyba nawet tego samego dnia przyniósł z metra<br>niezłe pieniądze.<br> Za każdym razem, po powrocie do domu, wszem i wobec opowiadało się o<br>przygodach, o wszystkim, co