na posadzce walały się zakrwawione bandaże, resztki onuc, błoto. Marysia wzięła się za sprzątanie. Trzaskała wiadrami, paliła w piecach. Tą krzątaniną próbowała zatrzeć wrażenie swojej ucieczki. Było jej wesoło, podśpiewywała, nie bacząc na obecność państwa... Jakby chciała dać poznać, że jej trud nie należy już do obowiązków, a to, co wykonuje, stanowi zwykłą grzeczność. Już nie była pokojową. Niemcy jej nie grozili, pozbyła się lęku.<br>Lokaj nie pokazał się więcej. Może dosięgła go zabłąkana kula, nie wiadomo, niemiecka czy radziecka? Ale w takim razie ktoś by go znalazł. A może zwyczajnie wiedział, że i jego służba skończyła się na zawsze?<br>Pani