Mielczarek? To on powinien, właśnie on, a nie Surma. Ojciec Hani grzebie w portfelu, podtyka mu przed oczy świstek. I tak ciemno, nikt nic nie przeczyta. Słowa urwane, między jednym atakiem kaszlu a następnym:<br> - Tu jest na piśmie... Do czasu rozdziału ja... Za konie, za maszyny... Mnie będą wyliczać. I wyliczę się, Mielczarek...<br> - Czego się sierdzicie, panie? Toć niczyje. Ojciec dał za ciągnik, za żniwiarkę tyż. Spirytusem płacił, ile żądali - wtrąca się nagle odważny traktorzysta.<br><br> Rozgląda się po ludziach. Bo na drodze jest już tłok. Nie brakuje nikogo. Balcerek, Felak, Majerczyk, Gwieździk, są ich kobiety, nadchodzą jeszcze inni. Pchają się ku