diuny, czyste jak świeżo spadły śnieg, szliśmy tak długo, aż piaski zarumieniły się zorzami zachodu, od równin ciągnął dym jesiennych ognisk, palono gdzieś na polach nie użyte badyle słoneczników - dowędrowaliśmy na najdalszą północną plażę, skąd widzieliśmy już zupełnie z bliska park i nowoczesne budynki dopiero co wzniesionego miasta.<br>Schyłek sezonu wyludnił plażę, rojną jeszcze niedawno od cudzoziemskich turystów.<br>Zmęczeni, położyliśmy się na piasku.<br>- Daj rękę, poprosiłem, powróżę ci.<br>- Lubiłem ręce Mary.<br>Wiedziała o tym.<br>Śmiała się, podała mi dłoń, przybliżyłem jej wnętrze do twarzy, nasłuchiwałem ustami pachnącego, ciepłego tchnienia.<br>- Te cztery kobiety wynurzyły się zza wydmy jak nierealne zjawisko, szły wprost