Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzejewski Jerzy
Tytuł: Popiół i diament
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1948
mu się poczęło na mdłości. Otworzył teraz usta i łapczywie wdychał świeże, wilgotne powietrze. Ale nie przyniosło mu to ulgi. Zimny pot wystąpił na czoło. Wnętrzności podchodziły do gardła. Odruchowo wyciągnął przed siebie rękę. Natrafił na krzak, na twarzy i na dłoniach poczuł mokre, kleiste liście. Zgiął się i zaczął wymiotować.
Felek poruszył się w ciemnościach. - Co ten znowu? Zwariował? Szretter zatrzymał go:
- Daj spokój. Niech się wyrzyga.
Stali nad brzegiem stawu, wśród gęstej i mokrej trawy, dotykając się ramionami nieomal, jednak wcale prawie nawzajem się nie widząc. Mroczna i bezgłośna powierzchnia stawu też zaledwie była widoczna. Mrok tutaj zalegał nieprzenikniony
mu się poczęło na mdłości. Otworzył teraz usta i łapczywie wdychał świeże, wilgotne powietrze. Ale nie przyniosło mu to ulgi. Zimny pot wystąpił na czoło. Wnętrzności podchodziły do gardła. Odruchowo wyciągnął przed siebie rękę. Natrafił na krzak, na twarzy i na dłoniach poczuł mokre, kleiste liście. Zgiął się i zaczął wymiotować.<br>Felek poruszył się w ciemnościach. - Co ten znowu? Zwariował? Szretter zatrzymał go:<br>- Daj spokój. Niech się wyrzyga.<br>Stali nad brzegiem stawu, wśród gęstej i mokrej trawy, dotykając się ramionami nieomal, jednak wcale prawie nawzajem się nie widząc. Mroczna i bezgłośna powierzchnia stawu też zaledwie była widoczna. Mrok tutaj zalegał nieprzenikniony
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego