otwarte okna, krzyczę, żeby jej mąż zszedł do nas albo gdzieś zadzwonił, ale nic, nikt nie odpowiada, z powrotem do drzwi, już się nie siłując, znów nogami, pięściami, paznokciami, nikt, nic, cisza, a ja wciąż... skąd ta cisza, czegoś mi nagle zabrakło w tym moim krzyku... - i klamka wisi bezwładnie, wynędzniała, odarta z nacisku, otwieram, przeciąg, teraz to czuję, przeciąg, ogromny, wciska z powrotem do pokoju, firany podnoszą się wysoko, aż do sufitu, trzaska gdzieś niedomknięte okno. Drzwi wejściowe, okna w kuchni, w pokoju otwarte na oścież, meble na środku, papiery, ubrania wszędzie porozrzucane, co tu się działo?, idę dalej, coraz