tapczan, a przywozili mi nocną lampkę - żalił się, tłumacząc, że odchodzi, bo nie pozwoli, by ktokolwiek, nawet najznamienitsze osobistości, ingerował w jego pracę.<br>Valencię poprowadził do największych sukcesów w dziejach (Puchar UEFA i mistrzostwo Hiszpanii) i został bohaterem, co zdarza się zawsze wtedy, gdy sukces odniesie drużyna pozbawiona pobudzających masową wyobraźnię geniuszy pokroju Zidane'a czy Ronalda. W Liverpoolu trafił źle, bo roiło się tam od piłkarzy przeciętnych tworzących niezorganizowaną hordę grającą futbol siermiężny, archaiczny i prymitywny. Niezrażony Benitez zażądał jednak szerokich uprawnień i zaczął rewolucję. Zwolnił sztab szkoleniowy, ściągnął zaufanych współpracowników i zgraję rodaków, choć nawet najwybitniejsi Hiszpanie nigdy nie robili