właściwie pogodzony z losem. I nie myślcie, państwo, że znowu zażyłem kokainy, jak w ten pamiętny wieczór, kiedy to umarła moja matka.<br> Wskazuje ręką na trupa, nie oglądając się<br>Kokaina jest dobra na razie, ale potem mści się straszliwie. Przesadziłem dawkę i pod koniec cała rzeczywistość spotęgowana do ostatnich granic, wypiętrzona aż do pęknięcia, zjeżyła się przeciw mnie i wszystko, proporcjonalnie do tego jak było piękne, stało się niepojęte i potworne. Byłem w jakimś piekle na innej planecie, sam, jeden jedyny tylko z mego gatunku istot, samotny i straszliwie obcy wszystkiemu,<br><page nr=229><br>a inni ludzie byli dla mnie - razem ze zmarłą mamą