czas zachowywał pobłażliwy spokój, a nawet chwilami uśmiechał się leciutko pod wąsem.<br>- Przyniosłam dziadkowi kropelki.<br>Dobrze nam zrobią na serduszko.<br>No, perełko, otwórz buzię...<br>Przytknęła mu zielony kieliszek do warg, trudno to nazwać kieliszkiem, bo nie miał nóżki, taką miarkę z grubego szkła, w której znajdował się brunatny płyn.<br>Dziadek wypił i aż wzdrygnął się, takie to musiało być gorzkie, po czym spojrzał oczekująco na diabliczkę.<br>- Oj, oj, nie mam dziś kostki cukru, perełko...<br>Nie mam... - szepnęła rozkładając ręce.<br>- Ja wiem, że to sama gorycz...<br>Ja wiem... - i rozejrzała się po sali.<br>- Panowie, który z was poczęstuje mnie cukierkiem?<br>Po kolei