czoła.<br>Cichutko, na palcach przybiegł Rysio. Gorliwie nadstawił pleców generałowi. Syrojeżka zerknął, czy nikt nie widzi, i powolutku jął gramolić się z powrotem na wierzchowca.<br>- Nie wolno, przegraliście, już odpadacie! <br>- krzyknął rozdzierająco Kajaki.<br>- Dajcie spokój! - zawołał łaskawie Kękuś z największego kłębowiska walczących. - I tak poradzimy sobie.<br>Ale snadź słowa te wypowiedział w złą godzinę, gdyż nagle poczuł się objęty czyjąś mocną ręką, która zdławiła go bezlitośnie, i zanim zdążył krzyknąć, już leżał z wierzchowcem na ziemi, a obok w prochu i pyle poniewierała się dumna flaga Polandy. Nad nim szczerzyła zęby uradowana, szczęśliwa Pacia. Wódz Górali chciał protestować, chciał wołać gniewnie, lecz opamiętał się