ona zaś nic nie wie. Od pierwszych dni zorientowała się, że od towarzystwa ze dworu niczego się nie dowie. Unikali tematu aresztowań, kryjąc głowy w piasek. Służby było kilka osób. A więc kucharka, starsza już, energiczna osoba, Gawlikowa. Rządziła w kuchni niczym generał w armii i ona jedna miała odwagę wyprosić z niej zbyt natarczywą Reidernową. Miała dwie "przydane", które większość dnia strugały ziemniaki albo zmywały. Jedna była warszawianką, niegdyś robotnicą od Lilpopa. Straciła męża jeszcze we wrześniu, synów pobrano w ulicznej łapance, a córka "poszła na Powstanie". Teraz aplikowała przy Gawlikowej jako pomoc kuchenna. Chwaliła sobie to zajęcie, twierdząc, że