bynajmniej ukryte, przeciwnie - wraz z kulturą materialną, architekturą, malarstwem, muzyką - tworzą niezmiernie bogatą, ostentacyjną obecność kulturowego decorum. Ale właśnie, czy tylko decorum? Jaką inną rolę może spełniać tak wyrazista obecność dzieł kultury? Zazwyczaj interpretuje się tę obecność jako wyraz osobistych upodobań, wręcz stylu potomka jednego z największych włoskich rodów i wyrafinowanego konesera sztuki. Zapewne, trudno tym upodobaniom zaprzeczyć. Niemniej, gdyby rzecz do tego ograniczyć, filmy Viscontiego musiałyby razić tępą ilustracyjnością, stęchłym zapachem muzealnych gablot, a w najlepszym przypadku postawą biernego konsumenta kultury, albo - jak pisał kiedyś Stanisław Brzozowski - "lustrującego swój harem duchowy eunucha". Tymczasem muzealnej stęchlizny nawet niechętny Viscontiemu obserwator nie