inteligencją i dowcipem, zawsze nadskakujący kobietom, które potrafiły to docenić. Był duszą każdej zabawy, pełen pomysłów i ochoty do balowania ciągnącego się do białego rana. Miał przy tym jeszcze jedną rzadką zaletę: był dobrym kolegą, chętnym każdemu do pomocy, przyjacielem, na którego można było liczyć. Nie słyszałem nigdy, aby ktoś wyraził się o nim uszczypliwie lub o cokolwiek miał do niego pretensje.<br>W tych pierwszych latach po wojnie, kiedy - wydawało się - był królem życia, nikt nie przypuszczał, że tkwi w nim straszna choroba - schizofrenia. Z biegiem czasu zaczął przeżywać stany euforii, rozgorączkowania, by potem popadać w melancholię, ogólne zniechęcenie, lęk przed ludźmi