wiedzieliśmy. <br><br>Byłem wzburzony, oniemiały, roztrzęsiony. Wiele razy wertowałem tych kilka stron, sprawdzałem dokładnie charakter pisma ojca. Nie było żadnych wątpliwości. Oto odnalazłem dokument potwierdzający moje wcześniejsze intuicje. Ojciec najpoważniej w świecie traktował swoją pracę sędziowską, nikt temu nie mógł zaprzeczyć. A jednocześnie było w nim coś takiego, co sprzeciwiało się wyrokowaniu, co przeciwstawiało się orzekaniu o czymkolwiek. Z tego fragmentu większej całości (ojciec, jak zwykle skromnie, nie przywiązując do tego żadnej wagi, rzekł, że gdzieś musi być reszta) i ze stosunku ojca do nas wynikało, że w głębi duszy nie miał nic wspólnego z człowiekiem, którego wszyscy uważali za profesjonalnego prawnika