gdy jego stary ojciec, odchuchany spod śniegu, wyjęty spod pierzyn, przykuśtykał do nas na wesele, on, ten ówczesny młody żonkoś, musiał grać na basach.<br> Ale te zawsze dobre basy grały inaczej niż zwykle.<br> Dopiero koło obiadu, kiedy wychodząc pod wiosenny sad, położył je brzuchem na stole, a z nich poczęły wyskakiwać po jednym, po dwa ledwie opierzone kurczątka, wszystko się wyjaśniło.<br> Jakoż jego żona nie mogąc się doprosić o słomiany kojec, zamieniła nań byle jak sklejone basy.<br> To wtedy on, młody żonkoś, a dzisiejszy ojciec z własną rodzinną muzyką, bardzo się zawstydził.<br> Ale jakoś wybrnął z tego zawstydzenia, powiadając, że te