czasu do czasu co tylko wyjętą z wędzarni kiełbasą.<br> Którejś styczniowej nocy, widnej jakby w powietrzu zapalono rozlany spirytus, zobaczył na powiatowej drodze w głębi lasu majaczące dwa deresze zaprzężone w sanie wyścielone baranicą.<br> Dzwoniły dzwonki zawieszone u chomąt, z nozdrzy końskich szła oszroniona para, a nad tym wszystkim górował wysoki głos naczelnika gminy.<br> Wyszedł nasz znajomy, nasz zbój Madej, spod świerczka na powiatową drogę i chowając za siebie krzemienną maczugę, czekał na rozkraczonych nogach na zbliżające się sanie.<br> Gdy końskie pyski, całe w sędzielaku, były tuż, tuż, wrzasnął przeraźliwie i łapiąc za lejce wypuszczone z rąk naczelnika, zatrzymał sanie.<br> Naczelnik