nagle pośrodku brodu, znieruchomiał w siodle. Vitelozzo Gaetani obrócił konia. <br>- Co jest?<br>- Cicho. Ani słowa.<br>Zobaczyli wcześniej, niż usłyszeli. A zobaczyli białe rozbryzgi wody, pieniącej się pod kopytami koni szarżujących na nich korytem Węży. Dopiero potem dostrzegli sylwetki jeźdźców, dostrzegli płaszcze, powiewające na kształt upiornych skrzydeł.<br>- Do broni! - wrzasnął Czirne, wyszarpując miecz. - Do broni! Kusze! <br>Uderzył w nich wiatr, raptowny, dziki, wyjący, tnący twarze wicher. A potem uderzył w nich szaleńczy krzyk.<br>- Adsumus! Adsuuumuuuus! <br>Szczęknęły cięciwy kusz, zaśpiewały bełty. Ktoś krzyknął. A za moment konni runęli na nich w rozbryzgach wody, zwalili się jak huragan, tnąc mieczami, obalając i tratując. Zakłębiło