własną wyobraźnią, a skoro tworzy, <br>to nie po to, "by niszczyć, złota nie szczędząc ni barw."<br>Nie ma w tym wierszu jeszcze śladu pokory, pochylenia czoła przed Stwórcą, ale <br>autorka została niejako zmuszona, być może po raz pierwszy, do przekroczenia <br>własnego "ja", podjęcia rozmowy serio, nie zaś skwitowania całej sytuacji wyszukanym <br>konceptem, dystansem artysty panującego nad światem powołanym do życia siłą <br>wyobraźni. Znalazło to wyraz nie tylko w warstwie semantycznej utworu, ale i <br>jego kształcie artystycznym. Nie jest to krótka miniatura ograniczona do niewielu <br>błyskotliwych słów, ale rozbudowany, dwuczęściowy utwór, składający się z w <br>pełni wybrzmiałych zdań. A chociaż w końcowych