się ze swoimi i z Żebrem, który ich przywiózł, a Weronka wciąż stała na dworze. Wyskoczył do niej.<br>- Weruś...<br>- Dobrze, dobrze... Bierz kopciuszka.<br>Zarzucił na plecy znajomy tobół, ona wzięła mniejszy, ale nie ruszyła z miejsca, zalękniona, że jeśli i tym razem wszystko okaże się złudą, to już chyba nie wytrzyma.<br>Popchnął ją lekko ku domkowi.<br>- Wejdź. Na swoje idziesz, na własne śmiecie.<br>Złożyli toboły w ciemnej kuchni, Walek z Kachną pobiegli do fury po resztę, a Weronka powiedziała przez zaciśnięte zęby, jak gdyby było jej zimno:<br>- Zaświeć.<br>Szczęsny przyniósł z izby lampę, uniósł ją wysoko nad głową i wtedy ujrzeli