wyspy bezludnej zdaje się wierzyć, że źródło zła leży gdzieś poza nią, w jej otoczeniu. I chociaż nie bierze na serio swoich słów, wyraża przy ich pomocy to owinięcie się dokoła siebie, tę ucieczkę w głąb swojej istoty, tak nam znaną, gdy widzimy, jak mechanizm stosunków międzyludzkich wytwarza zło, nie wytwarzając winnych ani ofiar: wszyscy są równocześnie winnymi i ofiarami. <br> Jest jasne, po tym, co zostało powiedziane, że Robinson Cruzoe tak traktowany urasta do rozmiarów zjawiska, które przekracza o wiele swoim znaczeniem zarówno zamiar angielskiego powieściopisarza, jak i swoje literackie, artystyczne walory. Jest świadectwem, kłębkiem, dokoła którego namotuje się nitka jednego