Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
łomotało, pot zalewał oczy, ciężki worek gniótł w grzbiet. Porządnie zdyszani wygramolili się z kotliny i poczuli pod stopami step. Jak się szczęści, to się szczęści - wkrótce trafili na trakt. Akurat wtedy - wzdrygnęli się obaj! - dobiegło ich ujadanie psa. Przyspieszyli kroku, raz po raz oglądając się za siebie. Musiał coś wywęszyć, a jeśli pójdzie ich tropem? Zaczęli biec, ujadanie bardzo najpierw zajadłe, powoli cichło w oddali. Widać stróż uznał, że pies szczeka na darmo. Niebawem ogarnęła ich bezpieczna noc. Szli jednak wytrwale, nie popasając, aby odsadzić się jak najdalej od arbuzowej kotliny.
- Chłopie, czy ty wiesz, jak wyśmienicie się czuję, kiedy
łomotało, pot zalewał oczy, ciężki worek gniótł w grzbiet. Porządnie zdyszani wygramolili się z kotliny i poczuli pod stopami step. Jak się szczęści, to się szczęści - wkrótce trafili na trakt. Akurat wtedy - wzdrygnęli się obaj! - dobiegło ich ujadanie psa. Przyspieszyli kroku, raz po raz oglądając się za siebie. Musiał coś wywęszyć, a jeśli pójdzie ich tropem? Zaczęli biec, ujadanie bardzo najpierw zajadłe, powoli cichło w oddali. Widać stróż uznał, że pies szczeka na darmo. Niebawem ogarnęła ich bezpieczna noc. Szli jednak wytrwale, nie popasając, aby odsadzić się jak najdalej od arbuzowej kotliny.<br>- Chłopie, czy ty wiesz, jak wyśmienicie się czuję, kiedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego