psem w południe to było jak o piątej rano; moja obecność miała zdjąć ten ciężar i przy okazji kilka innych; była wtedy w jałowym czasie.<br><br> Znów taksówka i dalsza droga walizki. Gdy zabierałem rzeczy z Narbutta, nie powiedziałem mamie dokąd; domyślała się, że kogoś mam, ale dopiero po paru tygodniach wyznałem prawdę. Nie okazała tego, ale podejrzewam, że to był dla niej cios, nie żeby uwielbiała Ewę (zresztą, ledwie ją znała, a co gorsza ledwo znała własnego wnuka, jakby z góry odrzucając rolę babci; nawet mój ojciec, który mieszkał teraz w Zamościu, częściej odwiedzał Bartka niż ona), ale ponieważ słusznie odgadła