Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Był to taniec radości - nie żadne chochołowe widma! - samej
czystej radości...

Nareszcie coś się komuś udało!
Ci młodzi umieli się cieszyć sukcesem bliźniego swego.
Dobry to znak!
Nie do wiary, gdy się pomyśli, w jak zawistnym wypadło im żyć
narodzie.
Sam nie poszedłem w tany, bynajmniej nie dlatego, abym naszemu
wyzwoleńcowi, który wkrótce porzuci ten przeklęty dom, miał za złe
albo źle życzył, lecz zbiorowa radość, tańce, festyny, wiece i bale
zawsze mnie napawały nieposkromioną melancholią.
Nie dostrzegałem w nich nic, co mogłoby mnie ucieszyć.
Im bardziej feta się przeciągała, tym bardziej robiłem się
smutny.
Nad zbiorową radością jawił się zawsze
Był to taniec radości - nie żadne chochołowe widma! - samej<br>czystej radości...<br> &lt;page nr=158&gt;<br> Nareszcie coś się komuś udało!<br> Ci młodzi umieli się cieszyć sukcesem bliźniego swego.<br> Dobry to znak!<br> Nie do wiary, gdy się pomyśli, w jak zawistnym wypadło im żyć<br>narodzie.<br> Sam nie poszedłem w tany, bynajmniej nie dlatego, abym naszemu<br>wyzwoleńcowi, który wkrótce porzuci ten przeklęty dom, miał za złe<br>albo źle życzył, lecz zbiorowa radość, tańce, festyny, wiece i bale<br>zawsze mnie napawały nieposkromioną melancholią.<br> Nie dostrzegałem w nich nic, co mogłoby mnie ucieszyć.<br> Im bardziej feta się przeciągała, tym bardziej robiłem się<br>smutny.<br> Nad zbiorową radością jawił się zawsze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego