kiedy zjawili się Niemcy. Dwaj zabici wciąż leżeli u progu sieni. Może się panowie zlitują, odciągną ich chociaż, trudno przechodzić do studni. Sztywni, przyprószeni śniegiem, najzupełniej niegroźni patrzyli w błyszczący pantofelek księżyca. Świecili bosymi stopami. Ktoś zaradny zdążył już ściągnąć im buty. Praktykanci nie chcieli tykać trupów. Nie wiadomo, jak wyzwoliciele odniosą się do, na przykład, pochowania ich. I gdzie, w parku? Przecież nie będą ich wlec na cmentarz. A tu, przy kuchni, Rosjanie zaraz dojrzą świeży grób i...<br> - Przecież oni nie pławią się jak tamci w nękaniu ludzi widokiem trupów - rozzłościła się Marta. - Pomogę panom, odciągnijmy ich choćby ku krzakom