Chodziłem jak nakręcony po korytarzu udając, że czekam na wizytę u laryngologa, okulisty czy chirurga. Często po kilkugodzinnym wyczekiwaniu na stosowny moment - taki, że wśliznę się tam nie zauważony - odchodziłem z niczym. Tak strasznie się wstydziłem. Kombinowałem sobie, co pomyślą inni: na pewno wytkną mnie palcami, wezmą na języki, będą wyzywać od pijaków.</><br><who3>Anka: Takie podchody są bardzo typowe. Wszyscy, którzy zaczęli leczenie inaczej niż dowiezieni siłą na oddział odwykowy, opowiadają o niezliczonej ilości prób, długim przymierzaniu się, odchodzeniu spod drzwi.</><br><who1>Monika: Dlatego, że się wstydzili?</><br><who2>Włodek: Bałem się tej wizyty jak diabeł święconej wody. Myślałem: już na wejściu muszę czuć