Typ tekstu: Książka
Tytuł: Wyjść z matni
Rok: 1994
Chodziłem jak nakręcony po korytarzu udając, że czekam na wizytę u laryngologa, okulisty czy chirurga. Często po kilkugodzinnym wyczekiwaniu na stosowny moment - taki, że wśliznę się tam nie zauważony - odchodziłem z niczym. Tak strasznie się wstydziłem. Kombinowałem sobie, co pomyślą inni: na pewno wytkną mnie palcami, wezmą na języki, będą wyzywać od pijaków.
Anka: Takie podchody są bardzo typowe. Wszyscy, którzy zaczęli leczenie inaczej niż dowiezieni siłą na oddział odwykowy, opowiadają o niezliczonej ilości prób, długim przymierzaniu się, odchodzeniu spod drzwi.
Monika: Dlatego, że się wstydzili?
Włodek: Bałem się tej wizyty jak diabeł święconej wody. Myślałem: już na wejściu muszę czuć
Chodziłem jak nakręcony po korytarzu udając, że czekam na wizytę u laryngologa, okulisty czy chirurga. Często po kilkugodzinnym wyczekiwaniu na stosowny moment - taki, że wśliznę się tam nie zauważony - odchodziłem z niczym. Tak strasznie się wstydziłem. Kombinowałem sobie, co pomyślą inni: na pewno wytkną mnie palcami, wezmą na języki, będą wyzywać od pijaków.&lt;/&gt;<br>&lt;who3&gt;Anka: Takie podchody są bardzo typowe. Wszyscy, którzy zaczęli leczenie inaczej niż dowiezieni siłą na oddział odwykowy, opowiadają o niezliczonej ilości prób, długim przymierzaniu się, odchodzeniu spod drzwi.&lt;/&gt;<br>&lt;who1&gt;Monika: Dlatego, że się wstydzili?&lt;/&gt;<br>&lt;who2&gt;Włodek: Bałem się tej wizyty jak diabeł święconej wody. Myślałem: już na wejściu muszę czuć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego